Przed Wami kolejny artykuł z TWG Kurier- pażdziernikowy. Czytajcie i dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia czy spostrzeżenia dotyczące zakupów w mniejszych lub większych dyskontach.
Dyskont!
Dyskont czyli jak podaje Wikipedia sklep, którego główną strategią jest przyciąganie klientów obecnością towarów o niskich cenach i agresywną polityką promocyjną. I wiecie co? I mamy to! Mamy dyskonty w naszej gminie. Mamy niskie ceny! I mamy agresję! Tak, jest też w tym wszystkim zauważalna polityka promocyjna. I od niej zacznijmy bo w momencie kiedy naszemu dziecku niebezpiecznie poszerzają się w sklepie z radości źrenice na widok pięćset dziewięćdziesiątego czwartego pluszaka, którego musi mieć bo jest przecież inny niż wszystkie i do tego ma na imię Dzidek. No przecież tak jak wujek to w tym też momencie matczyna dłoń zaciska się w pięść na kolejnym karnecie na który teraz będzie robiła cała rodzina. I wie że musi bo Basia, Zosia i Andrzejek mają już Dzidka i mają nawet Mietka więc dawaj matka na zakupy i kupuj zapas makaronu, ryżu i koniecznie ten azjatycki sos co go nikt nie je ale dobijesz do kwoty idealnej na naklejki.
Do kasy
Jak już będziesz się zbliżać z tymi zakupami do kasy to uwaga. Tu się zaczyna walka i ważne jest zrozumienie niepisanych zasad. Najgorsza sytuacja kiedy kolejka do kasy rozdziela się na dwie skręcające w dwie różne rajki. Wówczas jeżeli zbliżasz się do kasy i kiedy nagle wyłania się po drugiej stronie kosza z kalesonami i czekoladą deserową konkurencja pomocne może być nie patrzenie na przeciwnika, brak uprzejmego kontaktu werbalnego i chęci dogadania się oraz uwaga to ważne: Pchanie się ze swoim wózkiem w osobę przed Tobą. Ustawić się trzeba tak blisko aby nikt nie wjechał między Was. Ja np. regularnie czuję jak ktoś mi wjeżdża wózkiem w tylne kieszenie moich dżinsów.
Co tu jest grane?
Inna wersja tej samej sytuacji. Kiedy kolejka jest długa i ktoś ODWAŻNY poprosi o otwarcie dodatkowej kasy. No i moi drodzy takiego czajenia się i przygotowania do ataku to nawet w Animal Planet nie zobaczycie. Zapomnijcie o rwie kulszowej, kolanie po operacji, dziecku na ręku. „Proszę do kasy numer 3” I armagedon! Bo tu często triumfuje „Ostatni będą pierwszymi”. Inna niepisana zasada jakiej byłam świadkiem: „To ja sobie zawołałem kasę a Pani mi się wpycha?!” czyli pierwszeństwo wołającego i ostatnia jakiej doświadczyłam: „Panie! Pan masz tak dużo tych zakupów to poczekaj aż my skasujemy” czyli zasada miałeś siłę tyle nabrać to miej siłę teraz postać.
Uff! Do domu!
Zakupy w aucie, pora wyjechać z parkingu. Prosta sprawa? HA! A nic z tych rzeczy! Bo jak? Parking żadnych znaków wewnętrznych często nie posiada. Niektóre traktowane są jak rondo i ruch się odbywa jednokierunkowo. Spróbuj jechać pod prąd… Ty gminny wywrotowcu! A przecież można! To może reguła prawej ręki? Ustąpić tej miłej parze co wyjeżdża camperem z prawej strony, z miejsca dla niepełnosprawnych? (bez naklejki). A może temu skuterkowi co zaparkował pod samym wejściem? No bliżej to byłoby już w pomidorach! I jeszcze uwaga na pieszych bo środkiem wyjazdu można iść spacerowym krokiem i można wypuścić z ręki wózek a on z górki sruuu i nagle bum w auto ale to nic bo można to zbyć sztucznym uśmiechem. Ale najlepiej to ustąpić najpierw temu co zablokował podjazd dla dostawy towarów. Bo bez tego nie będziemy mieli okazji spotkać się kolejny raz w sklepie. Udanych zakupów! Zaplanujcie na nie czas, duużo czasu i uśmiech!

TWG Kurer jest TUTAJ