Moja córka uwielbia się przebierać i miałam już okazję kilka kreacji dla niej uszyć. Jak każda kobieta – jak widać nawet te najmłodsze mają tę cechę, zmienna jest. Potrafi dzień przed balem karnawałowym zmienić zdanie i oznajmić że nie chce być Sowellą ( bajka Pidżamersi – info dla niewtajemniczonych) ale Bellą i chciałaby piekną żółtą suknię. I co ja w takiej sytuacji robię? Oczywiście jako szyjąca mama ze sporymi zasobami tkaninowymi, robię w szafie przegrzebki, wyciągam odpowiednie tkaniny i siedzę w swojej pracowni do 3 nad ranem żeby stworzyć suknię na miarę królewny 😊
Tym razem na gwałt potrzebowałyśmy zielone ubranko, nie kostium ale zwykłe ubranie. Konieczność na imprezę pasowania przedszkolaków (bo to jesienią było) a moja Lala jest w grupie żabek i musiała wystąpić w zieleni.
Przejrzałyśmy wspólnie komodę z jej ubraniami i…. jak przystało na dziewczynkę nieprzytomnie uwielbiającą błękit i róż, nie znalazłyśmy nawet pojedynczej skarpety w odcieniu zbliżonym do zielonego. Dosłownie NIC!
Wiedziałam już, że tej nocy….nie śpie.
Wyzwanie pierwsze: znaleźć tkaninę.
Tkaniny kupuje nałogowo. Jak mi się coś spodoba to musi trafić w moje ręcę i musi być moje. Nawet jeśli nie od razu mam na ten kawałek zdobyczy jakiś pomysł to i tak kupuje 😀 Domyślacie się pewnie ile już tego uzbierałam…
Po odrzuceniu kilku zielonych szmatek : „yyy okropny odcień”, „oj tego za mało”, „to za cienkie”, znalazłam kawałek idealny: twill bawełniany w pięknym zielonym kolorze. Idealny na sukienkę o kroju fartuszka. Do tego próbowałam dopasować jakieś dodatki, tasiemki i wyszedł taki zestaw:

Wyzwanie drugie: projekt tego co zamierzam uszyć. Lubię tak pracować, czyli: koncepcje i pomysł przelewam na papier- powstaje projekt, potem robię szablon i szycie już idzie gładko jak po maśle. Wypracowałam sobie taki schemat pracy ze względu na zbyt dużą ilość pomysłów jakie rodzą się „po drodze” w mojej głowie. Muszę się ograniczać dlatego trzymanie się projektu sprawdza się u mnie idealnie. Pomysły, na które wpadam podczas szycia, szybko zapisuję lub szkicuję by wykorzystać je innym razem 😊
projekt

Wyzwanie trzecie: Nie zasnąć w trakcie szycia 😊
Poniżej kilka zdjęć sukienki. Niestety nie udało mi się pstrykać zdjęć aby zrobić instrukcję krok po kroku. Kiedy szyłam sukieneczkę jesienią to blog był jeszcze tylko pomysłem w mojej głowie. W przyszłości będą już dokładne instrukcje 😊
Jak widać suknia posiada piękną żabią kokardę na przodziku. Początkowo szelki miały być do nie przypinane ale zrezygnowałam z tego pomysłu na rzecz guziczków w tyle. Tył spódniczki jest na gumce a po bokach znajdują się rozporki (również na guziczki), dla wygody zakładania i zdejmowania. Dodatkową ozdobę stanowią naszyte kieszenie z przymarszczoną lamówką. Żabie oczka zrobiłam z filcu, zamocowane są na zwykłej, gładkiej opasce.
przodzik z kokardą

elementy na kiszonkę

tył

odszyta kieszeń

Wyzwanie czwarte: Zrobić zdjęcie małej modelce w nowym ubraniu.
Nie było to łatwe ale jak widać udało się 😊
Zbliża się kolejny bal przebierańców a moja Lala ponownie się waha za kogo się przebrać. Odrzuciła już syrenkę, którą chciała być w minionym tygodniu. Do przedwczoraj myślałam że będę szyła kostium Meridy ale zaczyna on przegrywać na rzecz kostiumu Biedronki z bajki Biedronka i Czarny kot. Miejmy nadzieję, że uda się Ali podjąć decyzję wcześniej niż 24 godziny przed balem.
A jak to wygląda u Was? Szyjecie kostiumy? Wypożyczacie? Kupujecie?
Miłego szycia i udanych bali!
Monia