Pakując się do szpitala pod koniec listopada miałam mnóstwo planów na grudzień i miałam nadzieję, że je wszystkie zrealizuję. Niestety dzień za dniem szybko mijał a mnie w tym czasie nie udało się wszystkich planów zrealizować i niestety nie udało się napisać nic na bloga. Grudzień jednak obfitował w większe i mniejsze liczby, wydarzenia i pierwsze razy:
- 2410 – z taką wagą przyszedł na świat nasz syn. Przeżyliśmy jeden z najwspanialszych dni w naszym życiu.
- 7 – tyle dni spędziłam w szpitalu (mam o czym pisać…)
- 1 – Pierwszy raz upiekłam ciasto drożdżowe. Udało się i za nim były kolejne 😊
- 1 – Pierwszy raz upiekłam ciasto drożdżowe o smaku śledzia… Hihi, dobrze czytacie o smaku śledzia. A co! A tak na poważnie to wyłożyłam ciasto z blachy – bo powinno odparować– na deskę, na której 2 dni wcześniej oprawiane były śledzie. Wiem, wiem do ryb powinna być osobna deska ale czasami w pośpiechu człowiek złapie co ma pod ręką. Deska była umyta ale aromat (smród) został i wniknął w ciasto.
Madzia Gessler pewnie krzyknęłaby: „K****,no jak tak można?!”
Jednak co w tym wszystkim było najbardziej zadziwiające? Ano to,że ciacho znalazło amatora takich wysublimowanych połączeń – mój tata się nim zajadał! Generalnie my tak rodzinnie uwielbiamy drożdżowe ciasto! Ja sama pochłonęłam go ostatnio chyba kilka kilogramów. - 40 – tyle litrów kawy zbożowej wypiłam w samym grudniu (!) – tak, policzyłam.
- 2 – dni odpoczywałam po porodzie w domu, zanim ponownie usiadłam do maszyny do szycia :D. Kto ma jeszcze takiego bzika?
- Dużo – liczba rzeczy, które udało mi się uszyć jeszcze przed świętami.
- 2 – siniaki nabiłam sobie potykając się o zabawki 😉
- 18 – liczba rysunków, które otrzymałam od mojej córki a także niezliczoną ilość buziaków i przytulańców 😀
- 3 – najgorsze dni naszego życia zdarzyły się akurat w grudniu 2017 roku, o tym w kolejnym wpisie, bo to ważna sprawa.
- 6 – liczba dokumentów, które musiałam złożyć w ZUSie, aby otrzymać zasiłek macierzyński.
- 100cm – obwód mojej talii tuż przed porodem 😊 Nawet zrobiłam sobie taką pamiątkową fotę.
- 6 – tyle ciążowych kilogramów zgubiłam…i obym ich nigdy nie odnalazła…
- 11 – tyle świątecznych prezentów zapakowałam.
- 7 – kawałków karpia pochłonęłam pomiędzy 24 a 31 grudnia. Uwielbiam!
- 5 – fajerwerków odpaliliśmy żegnając rok 2017 😊
- Ok. 200 pieluch zużyliśmy dla naszego Małego Wielkiego Wodza!
W ten sposób w skrócie dowiedzieliście się co się u nas działo w grudniu. Aha, udało nam się odzyskać samochód. 10 dni przed porodem Leszek szczęśliwie odebrał samochód z Poznania. Pamiętacie jak się zepsuł? – jeśli nie, TUTAJ znajduje się ta historia.
Postanowienia Noworoczne?- cieszyć się rodziną i z rodziną, szyć, malować, rysować, blogować. Bądźcie tu z nami 🙂