Tłumaczenie dziecku skąd się wzięło na tym świecie może być dla niektórych rodziców nie lada wyzwaniem. Przestrzegam przed opowiadaniem bajek o bocianach i kapuście. Przynajmniej mnie takie opowiadanie bzdur nie odpowiada.Nie ma sensu budować dziecku fałszywych obrazów o życiu a właściwie o początkach życia, które są przecież piękne bo dotyczą miłości! Każde dziecko prędzej czy później dowie się (zapewne od kolegów lub z podwórka) że bocian to nie Antonov (radziecki samolot) zrzucający dzieci niczym skoczków spadochronowych wprost pod nasze strzechy. To samo dotyczy kapusty! Czy ktoś jeszcze wciska dziecku taki kit? Przecież w kapuście to najwyżej można znaleźć ślimaka a jakoś nie wyobrażam sobie żeby moje potomstwo tak wyglądało i produkowało tyle śluzu, chociaż… też się ślini. Już dawno temu ustaliliśmy z Leszkiem że dzieciakom mówimy prawdę wszędzie tam gdzie to możliwe.
Dlatego kiedy tylko Ala zapytała o swoje skądsięwzięcie (a miała wtedy tylko 3,5 roku) to ja z naukową drobiazgowością wytłumaczyłam jej jak to Matka Natura działa i jak z miłości mamuśki i tatuśka powstała nasza pierwsza latorośl. Tłumaczyłam jej i tłumaczyłam, wielokrotnie używając słowa KOMÓRKA! Tłumaczyłam tak, że Lew-Starowicz byłby ze mnie dumny. Tłumaczyłam tak, że Mamaginekolog poklepałaby mnie po ramieniu. Tłumaczyłam i pękałam z dumy jak pięknie to robię, że moje dziecko będzie takie mądre, takie uświadomione! Że nie będzie miało bzdurnego wyobrażenia w głowie o tym skąd się biorą dzieci. Na prawdę wzniosłam się na wyżyny intelektualne i…co mi z tego przyszło?
Moja córka myśli że była komórką! Aaaa!
Nie wzięłam pod uwagę tego że mamy 21 wiek i moje dziecko zna znaczenie słowa komórka!
Ale nie o to znaczenie mi chodziło! To nie tak! A tak się starałam!
Jak krew w piach!
A, to może Wiktorowi powiem o kapuście…
Monia